Zagrzeb 2019

 

Zagrzeb 2019 – Akademickie Mistrzostwa Europy w Sportach Walki

Stolica Chorwacji coraz bliżej krajobrazy piękne, droga super 11 godzin w aucie już za nami.

Brzydkie odrapane miasto ze śladami marszałka Tito i pozostałościami wojny z lat 90-tych….ale też miasto wspaniałych, życzliwych, uprzejmych i uśmiechniętych ludzi z których prawie każdy mówi po angielsku. Przyjeżdżam z Gosią i Arturem na Akademickie Mistrzostwa Europy w Sportach Walki – co nam przyniosą?? Może tylko o sporcie , bo o wszystkim to zabraknie czasu??

Akredytacja ekip – w kompleksie akademików im. Radica – przyjeżdżamy ok 17-tej, a tam przed akademikiem Armagedon – ok 300 osób i 2 stanowiska, upał prawie 40 stopni i ok 4 godzin stania…hmm co robić? Tak sobie myślę, że może nie jest tak źle teraz, bo zawodników ma być 1,5 tys. więc te 300 osób to tylko przygrywka. Widzimy z Arturem, że jedna ładna „babka” wchodzi i wychodzi z tych biur bez problemu więc mówię do Artura – zagadaj może coś ugramy?? I rzeczywiście Artur zagadał, a „babeczka” mówi – wy jesteście zakwaterowani w domu studenta „Cvjetno” – to najpierw jedźcie tam , zostawcie ciuchy i wracajcie po karty IC i resztę tu załatwicie. Dla nas to, jak zbawienie bo po 12 godzinach w aucie lekko „zdychamy”, ale mój „głos wewnętrzny” ostrzega „Rychu zostaw kogoś na wszelki wypadek w kolejce” – ok. zostawiamy trenera UMK Zbycha Wojtowicza, moją Gosię i jedziemy. „Cvjetna” to akademik, niedaleko rzeki i całkiem fajny, są pokoje 2 osobowe, sale do ćwiczeń z ergometrami i siłownia. Odświeżamy się ale Artur kręci nosem – przed walkami nie pakujemy siły, a maty nie ma, a poza tym to chyba siłownia rehabilitacyjna, albo dla starszych pań, bo nawet dla Twoich studentek to za mało – mówi złośliwie – pomijam to milczeniem.

Przed siłownią podchodzi do nas jakiś facet i płynną angielszczyzną pyta czy chcemy poćwiczyć. Ja się wykręcam, a Artur mówi, że my nie lubimy ćwiczyć tylko przyjechaliśmy na Mistrzostwa Europy w Brydżu Sportowym i czy są już ustawione stoliki i napoje? Artur jest w krótkich spodenkach i podkoszulce PitBull – facet patrzy na niego kręci głową i się zmywa. W tym momencie przychodzi sms od trenera UMK, że mamy natychmiast wracać do będziemy zakwaterowani jednak w kompleksie studenckim „Radica” i niedługo nasza kolejka – no więc spadamy. Armagedon przed „Radicem” lekko się powiększył więc to „niedługo” zeszło nam jeszcze ze 3 godziny – Artur i judocy kwateruje się w Radicu, ja z żoną idziemy „na priva”, ale się okazuje blisko „Cvjetna” – po pięknych plantach gdzie biega, jeździ na rowerach i trenuje mnóstwo ludzi, idziemy z żoną o zmroku, robimy fotki na „niebieskim moście – i tak kończymy pierwszy dzień.

Jak by spojrzeć z mostu w dół to niedaleko mieszkamy ..po lewej Planty

Za mną Slavonska Avenue czy zdążę tam zajrzeć??

Od rana upał 40 stopni, ale jakoś trzeba potrenować, – jedyna szansa wieczorem, a przed nami cały dzień – Po śniadaniu „Starówka” ale miałem pisać tylko o sporcie! Zasuwamy więc wczesnym popołudniem po plantach /puste bo upał/ nad sztuczne jezioro w centrum miasta. Tablica „siadła” od upału najpierw wyświetlało się 37 później ponad 40 i padła.  Idziemy wszyscy judo, karate, kickboxing i moja żona.

Nad jeziorem zdziwienie – pustki, upał potworny, a tam pusto. Gosia zostaje na plaży, a my „wojownicy” po kąpieli idziemy na rekonesans gdzie to można potrenować, bo do ośrodka gdzie będziemy walczyć – „Dom Sportova” to kawał drogi. Piękne sztuczne „Jarun Lake” – i pusto a na dworze 40 stopni</strong> Dwie ulice dalej na rogu, fajny, mały klub „T…T” – to skrót by nie robić kryptoreklamy Przychodzi facet bardzo miły trener, pyta (ang.), co chcemy… zapisać się?? – wyłuszczamy sprawę facet zaprasza, oprowadza po klubie, mata jest zapaśnicza żółta miękka i wolna jak u nas na „Gwieździe” mówi, że możemy oczywiście potrenować bezpłatnie, ale nikogo rozmiaru Artura teraz nie ma. Podobno mają mistrza Chorwacji w grapplingu, ale mały. Robimy tylko rozgrzewkę parę rzutów, przychodzi nawet sporo chłopaków, ale nikt się nie kwapi do walki. Po 40 minutach spadamy – wspaniały trener, fajny klub, ale amatorszczyzna – może to i lepiej.

Zabieram Gosię z plaży i biegiem na otwarcie – hala ROKO /karate/. Otwarcie to znów kosmiczny kontrast – wszystko idealnie, muza, flagi… i klima padła – nie ma tlenu, ale jest za to chyba z 50 stopni, a oficjele w garniturach…hehehe.

Jak widać nadal gorąco Nocą wracamy po Plantach i aż nam głupio, że idziemy – dookoła wszyscy biegają, trenują, pozdrawiają nas zwykli, fajni ludzie.

Most kolejowy nad Plantami – świeci gdy przejeżdża pociąg Gosia na mnie patrzy „zaczepnie” i pomimo upału też wracamy truchcikiem – ja oczywiście z plecakiem. Nie będziemy gorsi.

Artur walczy – idziemy z Gosią „z buta” do „Dom Sportova” bo się trochę ochłodziło a wiadomo, że będziemy cały dzień siedzieć na sali. Znowu kontrasty – hala przypomina czasy komuny Jugosławii, ulica bez 1 drzewa budzi grozę, a wszystko zamyka pobazgrany odrapany mur od torów kolejowych. Niedaleko jacyś „goście” na dachu starej ruiny zwalają deski prosto na ulicę. Obok piękny 30 piętrowy szklany wieżowiec – hotel „Panorama”. Zastanawiamy się jak działa klima bo upał na dworze narasta wchodzimy, a tu niespodzianka – klima działa idealnie.

 

Z tyłu za mną piękna hala „Arena Zagrzeb” ale my walczymy gdzie indziej….

Artur wygrywa pierwszą walkę z byłym mistrzem Europy przez dźwignię, ….w drugiej ma Serba- już widać jaka to będzie walka- wypychanie za matę bez żadnej akcji- tak też się dzieje Artur przegrywa 2- 3w napomnieniach – po 2 wygranych walkach czekamy na walkę o brąz z Bośniakiem i oczywiście wiemy co to będzie za walka. Niestety brąz nie dla nas 2-3 w napomnieniach. tzw. rady trenerskie nie pomogły. Szkoda.

   No cóż judo się zmieniło czasami przypomina teatr – jak nie załatwisz gościa w parterze to na bank masz napomnienia i przegrywasz. To moja wina – nie umiem podpowiedzieć taktycznie, nie umiem „Kata” – zawsze walczyłem naprawdę, a Artur też nie umie udawać że walczy.. Znowu kontrast – na dworze rozpętała się burza – zaczęło lać i oczywiście dach przeciekał w kilku miejscach…ale organizatorzy byli przygotowani !!! Rozstawili na hali kilka ładnych, kolorowych, dużych wiader by nie padało na parkiet i matę – no i po kłopocie. Wracamy trochę smutni, po drodze nad jeziorem zaskoczenie – widzimy z daleka pana z małym chłopczykiem. Pan siedzi i trzyma wyciągniętą otwartą dłoń, a chłopczyk – taki 5-6 latek fachowo wali – lewy prosty , prawy hak, odskok… itd. Wymieniamy ukłony – Gosia się dziwi, „Ty nawet tu masz kumpli?? – ale ona nie ogląda MMA. Nie zdążę już do klubu na Slavońską 3, pogadać z nim o hormonie wzrostu, ustalamy, że prześlę mu linka do strony Antyantydoping. Artura przecież też podobnie skrzywdzili

Idziemy z Gosią na finały karate, sala „ROKO” pełna, klima działa, nasi dobrze walczą

Finały drużynowego Kata”2019 Zawodnicy walczą dobrze – choć są z innych Uczelni – wszystko działa, żadnych kontrastów…czas wyjeżdżać.

We wrześniu America Cup!

R. P. – sporty walki